poniedziałek, 30 stycznia 2012

Dzień świstaka

Kolejny poniedziałek. Budzik dzwoni o 5.50 i będzie tak dzwonił przez kolejne 4 dni, dwa dni przerwy i kolejne pięć i tak dalej, i tak dalej. Poranna toaleta, makijaż, wyjście z psiorem (z powodu mrozów lekko urozmaicone, bo psiorowi trzeba posmarować łapki wazeliną). Herbata, śniadanie, wyjazd do pracy. W pracy radio - znowu leci ten sam kawałek. Te same twarze, te same żarty, te same słowa. Na szczęście mam decoupage i inne "handmad'y", bo gdyby nie one to czułabym się jak Bill Murray w "Dniu świstaka".

Miłego tygodnia:-))

2 komentarze:

  1. Ach,jak ja Cię dobrze rozumiem, jakbym czytała o sobie,z niewielkimi zmianami. Mój budzik dzwoni o 5:30, nie mam psa, za to 3-latkę, którą trzeba dobudzić, nakłonić do ubrania tony ubrań i odstawić do przedszkola.
    Dziękuję że wzięłaś udział w moim candy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięcie udziału w takiej świetnej zabawie to sama przyjemność:-)
      Dziękuję, że zajrzałaś do mnie i zostawiłaś po sobie ślad:-)
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń