czwartek, 26 stycznia 2012

Nie lubię...

Wczoraj,a właściwie już dzisiaj, bo o  1.00 wróciłam z trzydniowego, wyjazdowego szkolenia. Daleko  miałam po diable - około 550 km. Miejscowość, w której było szkolenie nosi bardzo ciekawą nazwę - Lgota Murowana:-) Nie wiem jak wygląda sama miejscowość, bo zupełnie nie było czasu na zwiedzanie okolicy. Za to znalazł się czas na skorzystanie z dobrodziejstw kompleksu wodnego, który znajduje się w hotelu, w którym mieszkałam - było bardzo przyjemnie - sauna sucha, łaźnia parowa, basen, jacuzzi - po prostu żyć nie umierać. Droga trochę męcząca- 9 godzin w jedna stronę, ale przeżyłam. Samo szkolenie ogromnie interesujące.Szkoda tylko, że trzeba było wrócić do pracy:-) Nie byłoby  może w tym nic nie przyjemnego gdyby nie to, że za każdym razem kiedy nie ma mnie przez kilka dni w firmie (wyjazd służbowy, chorobowe, urlop) po powrocie zastaję istny kataklizm na biurku:-( Nie lubię okrutnie, kiedy ktoś coś bierze i nie odkłada na miejsce, kiedy ktoś kto ma nas zastępować w czasie naszej nieobecności nie traktuje tego zastępstwa poważnie i olewa to co powinien zrobić - wolę już żeby nikt niczego nie ruszał, nie robi a nie robił tak że trzeba natychmiast po nim wszystko poprawić:-(
No cóż może po prostu  powinnam zrezygnować ze wszystkich wyjazdów służbowych, szkoleń, chorobowego i co najważniejsze urlopu:-) Za każdym razem staram się nastawić na to co zobaczę po otwarciu swojego biura, żeby nie doznać szoku ale jakoś mi to nie wychodzi. Chyba powinnam wymyślić jakąś mantrę i zacząć ją powtarzać za nim otworzę biuro:-)
Macie jakieś mantrowe propozycje:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz